Cezary Krysztopa Cezary Krysztopa
706
BLOG

gen. Stanisław Koziej: Możemy mieć ponad 100-tysięczną armię

Cezary Krysztopa Cezary Krysztopa Polityka Obserwuj notkę 25

tekst (w całości) opublikowany na Blogpublika.com 22 sierpnia 2014

>>>koszulki z rysunkami znajdziecie na http://cezarykrysztopa.cupsell.pl/ a oryginał rysunku "Całuj albo wpier#$&! na http://allegro.pl/show_item.php?item=4544505367<<<

Cezary Krysztopa, Blogpublika.com: Pochodzę z Podlasia. Biorąc pod uwagę zagrożenie ze strony Rosji i częściowo Białorusi, jest to jeden z najmniej bezpiecznych regionów Polski. Mimo to mieszkańcy Podlasia płacą podatki i mają prawo oczekiwać ochrony ze strony swojego państwa. Praktycznie jest to o tyle trudne, że większość posiadających faktyczną wartość bojową jednostek, np. wszystkie pancerne dysponujące Leopardami, stacjonują pod zachodnią granicą. W jaki sposób prawo mieszkańców Podlasia do ochrony, będzie praktycznie realizowane w wypadku gdyby jutro miała mieć miejsce lądowa inwazja ze wschodu?

Szef BBN, Stanisław Koziej: Żadne państwo demokratyczne nie przygotowuje planów obronnych oddzielnie dla mieszkańców poszczególnych regionów geograficznych, czy kulturowych, ponieważ prawa wszystkich obywateli są równe. Natomiast agresje o charakterze i skali (inwazja lądowa jutro) sugerowanej w pytaniu nie następują z dnia na dzień, muszą być wcześniej przygotowane – zaplanowane i zorganizowane. Właściwe organy państwowe posiadają odpowiednie instrumenty, takie jak dyplomacja, wywiad, itp., umożliwiające przygotowanie odpowiedniej reakcji, zarówno w wymiarze krajowym, jak i sojuszniczym, wynikającym z przynależności Polski do NATO. Konkretne plany obronne z natury rzeczy są – i powinny pozostać – niejawne. W pewnym stopniu odpowiedzią na rozlokowanie naszych Sił Zbrojnych jest m.in. jeden z obecnych priorytetów modernizacyjnych zakładający zwiększenie mobilności wojsk lądowych, zwłaszcza śmigłowcowej.

ruski atak na polske wg euromajdanu mapa możliwych kierunków inwazji rosyjskiej na Polskę opublikowana na stronie Euromajdanu w marcu 2014

 

Cezary Krysztopa: Po wielu latach „reform” w armii dysponujemy siłami zbrojnymi liczącymi ok. 100 tysięcy żołnierzy. Teoretycznie. Ile mamy żołnierzy, którzy mogliby realnie uczestniczyć w walkach?

Szef BBN, Stanisław Koziej: Z pewnością więcej niż 100 tysięcy – w razie takiej potrzeby, np. w przypadku wojny na dużą skalę. Wiąże się to z kwestią rezerw mobilizacyjnych. Każde siły zbrojne można porównać do góry lodowej. Na co dzień widoczna jest tylko część wystająca nad wodę – czynna armia okresu pokoju. Natomiast reszta – rezerwy mobilizacyjne – pozostaje niewidoczna. W zależności od sytuacji w odmienny sposób kształtowały się relacje między wielkością armii czynnej, a armią czasu wojny. Można jednak przyjąć, że obecnie nie planuje się zwiększenia liczebności sił zbrojnych w okresie wojny więcej niż trzykrotnie, a dla większości krajów naszego regionu przyjmuje się współczynnik 1,5–2. Oczywiście informacje o faktycznym potencjale mobilizacyjnym pozostają niejawne. Nie jest jednak tajemnicą, że utrzymujemy potencjał mobilizacyjny. Ze względu na fakt, że nasza armia zawodowa istnieje dopiero od kilku lat, rezerwiści to głównie osoby, które odbyły zasadniczą służbę wojskową. Tworzymy jednak nowy system mobilizacyjny, ukierunkowany na zagospodarowanie żołnierzy, którym kończą się kontrakty. To wysokiej klasy fachowcy. Trzeba dostosować do tego m.in. system szkolenia rezerwistów.

przypisy [red.]:

Dziennik.pl: „W małej polskiej armii zostaną tylko pułkownicy i generałowie. Nigdy w dziejach polska armia nie była tak mała

prof. Józef Marczak Akademia Obrony Narodowej: „naszej armii do skutecznej obrony brakuje powszechności”

Paweł Soloch b. podsekretarz stanu MSWiA Instytut Sobieskiego: Mamy jeden z najniższych wskaźników mobilizacyjnych

Wprost: „Spośród tych 100 tysięcy liniowego wojska jest może połowa”

 

Cezary Krysztopa: Jakiego odcinka granicy taka ilość żołnierzy jest w stanie bronić?

Szef BBN, Stanisław Koziej: Obrony granicy nie należy rozumieć dosłownie jako walk pozycyjnych i linearnych wzdłuż granicy. Mobilność współczesnych wojsk zarówno w operacjach ofensywnych, jak i obronnych oraz doświadczenia konfliktów zbrojnych ostatnich lat wskazują, że koncepcja klasycznej wojny pozycyjnej odeszła do lamusa. Granicy można bronić prowadząc różne działania zarówno w głębi kraju, jak i na głębokim zapleczu przeciwnika. W ostatecznym rozrachunku nie chodzi przecież o „bronienie”, ale o „obronienie” granic, czyli integralności terytorialnej kraju. Najważniejszą w tym rolę odgrywa niedopuszczenie do ewentualnej wojny (odstraszanie: sojusznicze, w tym nuklearne, i narodowe). Jeśli mimo to doszłoby do agresji, to jej odparcie nie będzie miało charakteru operacji linearnych, ale raczej „obszarowych”, prowadzonych jednocześnie na całym teatrze wojny (po stronie przeciwnika i po stronie własnej, bo tak też wyglądałaby agresja).

przypisy [red.]:

prof. Józef Marczak Akademia Obrony Narodowej: „Te trzy dywizje, które posiadamy, i kilka brygad, są zdolne do uderzenia i obrony na obszarze wielkości powiatu”

Wprost: „Moglibyśmy bronić kwadratu 200 na 200 kilometrów. Tyle, że Polska to mniej więcej 1000 na 1000 kilometrów”

więcej na Blogpublika.com

 

>>> Wypromuj również swoją stronę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka