Chciałbym wrócić do kwestii mowy nienawiści. Jak by się pani odniosła do takiego stwierdzenia: „to kłamstwo, chamstwo, buta i zarozumialstwo bełkoczącego głupca wynikające z wyobrażenia, że jest kim bardzo ważnym, też mi prezydent państwa”?
Cytat z moich tekstów? Nazwałabym to prawdą bez owijania w bawełnę.
Doskonała pamięć, już drugi raz mi ten numer nie wyszedł. Owszem, dokładnie ten cytat brzmiał: „Co się pajac odezwie – to kłamstwo, chamstwo, buta i chora nienawiść. I zarozumialstwo bełkoczącego głupca wynikające z wyobrażenia, ze jest kim bardzo ważnym, co najmniej jak sam prezydent państwa. A jeśli on taki jest, to czego wymagać od jego zwolenników? To może być jedynie matolstwo” – Czy to jest mowa nienawiści?
No właśnie. To prawda.
Ale czy to jest mowa nienawiści? Prawdę również można opisać przy pomocy mowy nienawiści.
Nie, To nazywanie rzeczy po imieniu, bez eufemizmów i poprawności politycznej.
W takim razie raz jeszcze, czym jest mowa nienawiści?
Jest znieważaniem wywołanym poczuciem braku racji.
Czyli nie możemy mówić o mowie nienawiści dopóki jej użytkownik nie przyzna się do niecnych intencji?
„My stoimy tu gdzie wtedy, oni stoją tam gdzie ZOMO”. W tym kłamstwie Kaczyńskiego nie ma prawdy, jest kłamstwo i znieważanie.. To jest najlepszy przykład mowy nienawiści.
Tam naprawdę historycznie stało ZOMO. Fizycznie stało.
Tam, czyli gdzie? Kaczyński nie stał „tam, gdzie wtedy”, bo nie brał udziału w stoczniowym strajku. WTEDY. Owszem ZOMO stało – ale naprzeciwko tych, którym Kaczyński przypisuje, że stali „tam gdzie ZOMO”.
Intencje są najczęściej czytelne bez konieczności przyznawania się do nich. jak w przypadku Kaczyńskiego.
Telepatia?
Średnio inteligentny człowiek potrafi zorientować się w jakim celu ktoś wypowiada się.
Nie wiem czy jestem wystarczająco inteligentny ale ja na przykład nie rozumiem intencji Olbrychskiego. W ogóle nie bardzo rozumiem co ten człowiek mówi, no ale on jest aktorem, być może tak się z tymi intencjami kryje.
Nie złapiesz mnie na semantyczne igraszki. Wracajmy do meritum.
No dobrze. Czy wyzywanie oponentów politycznych od „ruskich agentów” jest bardziej objawem rusofobii czy paranoi i wyznawania teorii spiskowych?
Może być różnie. Ruski agent – to może być także zwyczajna prawda. A może być wyzwisko niezgodne z prawdą. I tu wracamy do intencji z jakimi to określenie zostało użyte.
A pani ma informacje na temat PiS jakoby był rosyjską agenturą? A nawet, o zgrozo, „ruską”?
Pytanie dość niedorzeczne. Wystarczy, że efekty działalności PiS sprzyjają rosyjskiej polityce i szkodzą Polsce.
To jest pani opinia, czy to wystarczy żeby nazywać PiS agenturą?
Mnie wystarczy.
Ale pani nie powiedziała tego do lustra tylko ogłosiła publicznie: ” Nie oddamy władzy PiS nawet na chwilę. Kochamy Polskę i nie życzymy sobie ruskich agentów i steru!”
Bo tak właśnie myślę. Taki pogląd wypracowałam sobie na podstawie dogłębnej analizy postępowania PiS i osobiście Jarosława Kaczyńskiego. Szkodzą Polsce.
Ale bycie agentem wiąże się z pewnymi konkretnymi faktami, zobowiązaniem do współpracy, przekazywaniem informacji, czasem pobieraniem wynagrodzenia. Wie pani o czymś podobnym?
Bawi się Pan w przesłuchanie prokuratorskie? Bycie agentem nie musi się z tym wiązać, chociaż może. Można być agentem, działającym z pobudek patriotycznych, można z w wyniku spaczonych poglądów, można całkiem dobrowolnie pracować z przyczyn ideowych. Czyż Kania z Targalskim nie sugerują w swojej książce właśnie pracy przeciwko Polsce ludzi, których opisują? A przecież przeciwko owym „dzieciom” , im osobiście, nie mają żadnych, najmniejszych dowodów.
Ależ opublikowali te dowody w książce.
Reszta wywiadu wraz z wyjaśnieniem tytułu na blogpublika.com;)
A ZA TYDZIEŃ WYWIAD Z JERZYM TARGALSKIM! :)
Po odpowiedzi na komentarze również zapraszam na blogpublika.com, ponieważ Salon24 zablokował mi możliwość komentowania własnej notki
