Kiedy byłem z salonowego nadania w Niemczech, w pamięć zapadła mi pewna scena. To było jakieś wręczenie nagród za reportaż na temat stosunków polsko-niemieckich czy coś w tym guście. Ze sceny do publiczności, pośród której byłem i ja, mówił jakiś szycha z ZDF. A w to co słyszałem w słuchwkach (tłumaczenie) nie mogłem uwierzyć. Oto Niemiec, potomek tych, którzy wywołali II Wojnę Światową mówił między innymi do Polaków, potomków tych, którzy byli ofiarami jego przodków o tym, jak to dobrze, że Polacy po tych okropnych rządach braci Kaczyńskich wybrali Platformę Obywatelską. Tak trzymać Polacy! Wyobrażacie sobie Brauna w podobnych okolicznościach, przed niemieckim audytorium, sławiącego wyższość CDU nad SPD? Ew. odwrotnie?
Ktoś zapyta, dlaczego nie wstałeś? Nie wyszedłeś? Nie zaprotestowałeś? Sam zadaję sobie to pytanie i nie znajduję na nie dobrej odpowiedzi. Może dlatego, że mnie zamurowało? A może dlatego, że przytłoczyło mnie to całe wialkopańskie przedstawienie? I dopiero później przyszło mi do głowy, że coś powinienem był zrobić. Wprawdzie byli tam więksi ode mnie, ambasador, ważni polscy dziennikarze, wszyscy uśmiechali się z zadowoleniem. Co moich wyrzutów sumienia nie zmniejsza.
Postanowiłem przynajmniej wyciągnąć z tego naukę. I być może przy następnej okazji podczas której będę się czuł jak mysz zaklęta przez kobrę będę przynajmniej potrafił rozpoznać sytuację w jakiej się znalazłem. I dzięki której widzę, że szef polskiej telewizji publicznej Julisz Braun, który zamiast produkować więcej seriali promujących prawdę historyczną zakupuje i emituje seriale promujące niemiecką amnezję i rzekomy polski "antysemityzm", musi się czuć cholernie zaklęty.
