Urodziłem się śledziem, jestem śledziem i chociaż od lat mieszkam w Warszawie, którą szanuję za to że daje mi chleb, umrę śledziem. Zostałem ulepiony z grudy ziemi z michałowskiego zagonu, kostrycy białowieskiego lasu i bimbru z okolic Gródka. Gdybym mógł żywiłbym się samą kiszką ziemniaczaną, tałkanicą, pierożkami, kumpiakiem i pierekaczewnikiem a popijałbym kwasem chlebowym albo podpiwkiem. Resztki swojego podbiałostockiego akcentu będę hołubił jak długo będę potrafił. I choćby ktoś jutro miał mi na czole przybić czerwona pieczątkę "ukryta opcja białoruska" to tak właśnie będzie.
Dlatego wyjątkowo wkurza mnie to jak się traktuje Podlasie. Wystarczy spojrzeć na te wszystkie mapki z marzeniami o autostradach i liniach kolejowych jakie rząd czy jego fikuśne media pokazują nam żebyśmy mieli o czy marzyć. Ile spośród nich przebiega przez Podlasie? Gdzie się podziały drogi ekspresowe S8, S19 i S69? Dlaczego Via Baltica i Rail Baltica mają przebiegać przez sześćdziesięciotysięczny Ełk a nie przez trzystutysięczny Białystok? I gdzie się podziało lotnisko dla Podlasia? Dlaczego jeśli coś ma z planów tego beznadziejnego rządu wypaść to najczęściej wypada na Podlasiu? Czy ma to coś wspólnego z upartym konserwatyzmem jego mieszkańców?
Może jesteśmy Polską "B", "C" czy choćby i "Dż", mam to gdzieś, znam wartość Podlasia i wiem jak jest niedoceniane. Nadal jednak, mam nadzieję, pozostaje Polską. I zapewniam, że pamięć ma dobrą. Przyjdzie czas, że wystawi rachunek. Job Jego Mać.
