Jako młody chłopak byłem często obiektem pewnego równie niecnego co skutecznego damskiego procederu, który na własny użytek roboczo nazywam "już ty wiesz o co chodzi" (która to fraza nie musi zresztą paść, wystarczy milczenie). Proceder ten choć niesympatyczny to jednak prowadził w efekcie do tego, że szybko znajdowałem przyczynę niezadowolenia kobiety i jeszcze ją w sobie wyolbrzymiałem błagając w efekcie o wybaczenie. Kobieta była zadowolona. Odnoszę zresztą wrażenie, że jak by się nie puszyli i nie zaprzeczali większość mężczyzn tego procederu doświadczyła.
Z zachowaniem wszelkich proporcji i zapewne inną motywacją podobnej metody mam wrażenie użyła P. Kluzik Rostkowska w kampanii wyborczej w odniesieniu do smoleńskiej katastrofy. W efekcie katastrofa (i tu właśnie pisorożce racji nie mają) BYŁA obecna w kampanii wyborczej dodając niejako (i tu naprawdę nie przesadzam) męczeńskiej aureoli męża stanu który dopiero co stracił rodzinę i przyjaciół ale tej tragedii potrafi do polityki nie mieszać. I była obecna w znacznie poważniejszym kształcie niż jest obecna teraz. Na istnienie katastrofy smoleńskiej w kampanii najlepszym dowodem jest zresztą biegunka i przeczulenie na każdą wzmiankę o niej peowskich szamanów kampanijnych.
Wczoraj napisałem o słabowitym rozumku pisorożców biegajacych bez łądu i składu i prawdopodobnie negatywnym wpływie ich szarży na poparcie dla PiS. Otóż niewyklucozne, ze się myliłem. Wystarczy założyć, że celem pisorożców nie jest wzrost poparcia dla PiS tylko odzyskanie pozycji w partii kosztem choćby i samej partii i już działania pisorożców nabierają sensu. Być może więc jakieś tam rozumki mają.
p.s. Szanowna Administracjo, jak masz mnie po piwnicach upychać to sobie wogóle daruj, wystarczą mi stali komentatorzy:)